wtorek, 25 lutego 2014

Tāngyuán: słodkie kulki ryżowe na Chiński Nowy Rok



Dalekowschodnie słodycze nie cieszą się wielką popularnością poza wschodnią Azją, są bowiem bardzo specyficzne. Po pierwsze mało słodkie, raczej mdłe, po drugie bardzo mączyste, przypominające nieraz bardziej kluski, albo oparte na słodkiej paście z fasoli. Raczej nie widzę dla tych deserów wielkich perspektyw międzynarodowej kariery jaką zrobiły niesłodkie orientalne potrawy. Niemniej jednak w odpowiednim kontekście ciekawie jest ich spróbować i zamówić w japońskiej restauracji ryżowe ciasteczko mochi albo w prawdziwej wietnamskiej knajpce charakterystyczny deser che złożony z jakiś żelków, klusek, pasty fasolowej zalanych mlekiem. Na zdjęciu poniżej przykład takiego specjału z baru w halach na Marywilskiej obok zupy wonton.



Tang yuan to słodycz jadany głównie przy okazji Chińskiego Nowego Roku w gronie rodzinnym. Oryginalnie te kulki są białe, co ma symboliczne znaczenie, ale w sprzedaży coraz częściej pojawiają się wersje zabarwione na intensywne kolory, co jest w Azji dość powszechnym trendem odnoście jedzenie i to nie tylko słodyczy (przypomina mi się przy okazji tekst Bridget Jones, że tak mało jest niebieskiego jedzenia;). Kulki zrobiłem na spotkanie z okazji Chińskiego Nowego Roku zorganizowane na uczelni dla doktorantki z Tajwanu. Ona sama przyniosła jeszcze jeden deser niángāo, rodzaj ciasta z mąki ze słodkiego ryżu z fasolą. Opisałbym to jako rodzaj bardzo gęstego, ciągnącego się budyniu



Same tang yuan robi się bardzo prosto i szybko, zwłaszcza wersję bez nadzienia. Oto składniki:
nadzienie:
  • 2 łyżki prażonych ziaren sezamu (albo jakichkolwiek orzechów)
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżki oleju kokosowego (w oryginale smalcu wieprzowego)
ciasto:
  • 1 1/2 szklanki mąki ze słodkiego ryżu (glutinous rice flour)
  • 2 łyżki zwykłej mąki ryżowej albo mąki ziemniaczanej
  • 1 szklanka ciepłej wody
syrop:
  • 2 szklanki wody 
  • kawałek imbiru długości 2-3 cm
  • 2 liście pandanowca jeśli ktoś ma dostęp
  • 1/2 szklanki cukru





Sezam prażyć na patelni na małym ogniu aż zacznie mocno pachnieć, uważać żeby nie spalić. Uprażony utłuc w moździerzu albo zmielić w młynku, wymieszać z cukrem i tłuszczem. Odstawić do lodówki żeby nadzienie stwardniało. Do części nadzienia eksperymentalnie i w celu zaszokowania publiczności dodałem aromatu durianowego.
Przygotować syrop mieszając wszystkie składniki i gotując na małym ogniu przez kilka minut.
Obie mąki wymieszać, zalać wodą i wyrabiać ciasto aż przestanie kleić się do miski i do rąk (parę minut). Teraz można rozdzielić ciasto i wyrobić każdy kawałek z barwnikiem. Podzielić ciasto na kulki wielkości gałki ocznej. Każdą kulkę naprawdę lekko rozpłaszczyć, nałożyć kawałek nadzienia i wcisnąć je łącząc na górze brzegi, po czym utoczyć w kulkę. Wrzucać kulki partiami na wrzątek i gotować 15 minut na bardzo małym ogniu. Po wyciągnięciu łyżką cedzakową przekładać do garnka z syropem. Podawać od razu bo po paru godzinach zaczynają twardnieć i są jeszcze gorsze.

strony z których korzystałem (nie licząc porad i uwag prawdziwej Chinki):

http://www.rotinrice.com/2012/12/tang-yuan-glutinous-rice-balls-with-red-bean-paste-filling/
http://www.seriouseats.com/recipes/2011/05/glutinous-rice-balls-tang-yuan.html
http://rasamalaysia.com/dongzhi-tang-yuan/2/